Z notatnika Strażnika miejskiego

Jako strażnik miejski staję się nader często ofiarą stereotypowego postrzegania mej formacji, a pryzmatem i zarazem stygmatem jest blokada zakładana na koło pojazdu zaparkowanego niezgodnie z przepisami prawa o ruchu drogowym.

 

Tymczasem ta słuszna skądinąd, bo zmierzająca do przywrócenia ładu i porządku publicznego – działalność, to jedynie znikomy procent tego, czym w rzeczywistości się zajmujemy.

Jako, że uczymy się na przykładach, to postaram się jeden – ukazujący zupełnie odmienny aspekt mojej działalności z nieodległej przeszłości przytoczyć.

Oto jakiś czas temu pewna dziewczynka idąca ulicą Partyzantów do szkoły nr 45 przy ulicy Krajewskiego, została pogryziona przez psa prowadzonego bez nakazanych środków ostrożności. Właściciel zwierzaka zachował się niebywale haniebnie, bowiem uciekł z miejsca zdarzenia, nie interesując się zupełnie losem płaczącego z bólu i przerażenia dziecka.

Klasowe koleżanki dziewczynki opisały mi wygląd tak czworonoga jak i jego tchórzliwego pana. Sześć godzin chodziłem od domu do domu, od budynku do budynku, rozmawiając z mieszkańcami, pytając, podając rysopisy sprawcy i jego opiekuna, i wreszcie trafiłem na właściwy trop.

Pies mógł zostać poddany obserwacji weterynaryjnej, dziecko uniknęło konieczności przyjmowania lęków, a właściciel otrzymał zasłużona karę. Ja natomiast, widząc radość rodziców i babci dziecka, miałem poczucie dobrze wykonanej pracy.

z biuletynu Rady Osiedla – www.rada.osiedla.wroc.pl

Facebook
Twitter
LinkedIn
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
wpDiscuz
0
0
Would love your thoughts, please comment.x